czwartek, 16 lutego 2017

Stery przejmują teraz synowie Ragnara Lothbroka, a że jest ich aż pięciu, pomysłów fabularnych twórcom z pewnością nie zabraknie. Szczególną uwagę warto zwrócić na Ivara bez kości, w którym król Wikingów pokładał największe nadzieje (mimo jego kalectwa). Po śmierci Ragnara jego dwaj synowie, Ivar i Björn, rozdzieleni są setkami mil, więc należało ich jakoś połączyć, by wspólnie dokonali zemsty. I co w takiej sytuacji robi Michael Hirst? Wprowadza postać Odyna, który wskazuje im drogę. Gdy jeszcze dodać mocno naciągany motyw odstawienia kalekiego Ivara do jego kraju, to już mamy naprawdę wielkie wątpliwości, czy scenarzysta potrafi jeszcze myśleć trzeźwo, czy może najwyższy czas oddać stery komuś innemu. Spójrzmy jednak bardziej uważnie, jak ten mitologiczny aspekt wypada w zestawieniu z punktem zwrotnym serialu, czyli śmiercią Ragnara w dole z wężami. Po dłuższym zastanowieniu nabiera on głębszego znaczenia. Bo Ragnar utracił wiarę, odrzucił bogów, uznał że Walhalla nie istnieje. Nie miał racji, więc jego niehonorowa śmierć jest bez sensu. Kąsające węże awansują do rangi symbolu - oznaczają ciężki grzech, który zamyka bramy do krainy wiecznego szczęścia. Synowie Ragnara swoją zemstą na chrześcijańskich przywódcach mają szansę odkupić winy ojca. Poziom aktorstwa wciąż utrzymuje się dość wysoko. Na szczególne wyróżnienie zasługuje duński aktor Alex Høgh Andersen wcielający się w postać Ivara. Doskonale radzi sobie z nieobliczalnym charakterem swojej postaci. Jego wzrok jest przenikliwy i zabójczy. W jednej chwili potrafi strategicznie ocenić sytuację, w innej działa pod wpływem impulsu, na skutek gotujących się w nim emocji. Godny następca nie tyle Ragnara, co raczej Flokiego. A propos Flokiego, obawiałem się, że scenarzysta może zepsuć tę arcyciekawą postać. Nic bardziej mylnego. Aby wiele nie zdradzać powiem tylko, że pod koniec serii ten wiking porównuje siebie do samotnego okrętu rzuconego przez wiatr na bezkresne morze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz